niedziela, 4 sierpnia 2013

Heat- fast and simple!

 Zważywszy na panującą fantastyczną pogodę chciałam dzisiaj poruszyć kwestię makijażu wakacyjnego :). Nie wiem jak Wy, ale ja taką pogodę uwielbiam i żałuję, że mam tak mało możliwości korzystania z jej dobrodziejstw. Natomiast kwestia makijażu na upały dla większości kobiet jest dosyć problemowa. Zdarza się, że całkowicie rezygnują one z malowania się lub pozostają przy zimowych nawykach mejkapowych, czego skutkiem jest męczenie się w zbyt ciężkim makijażu, który dosłownie topi się i spływa z twarzy. Co więc zrobić?

Jest kilka możliwości.
- przerzucenie się na kremy bb lub cc, które masowo opanowały rynek
- wypróbowanie podkładów (pudrów) mineralnych
- kompakty, czyli prasowane pudry o większym stopniu krycia

Tego rodzaju produkty z powodzeniem poradzą sobie ze skorygowaniem drobnych niedoskonałości skóry i wyrównaniem jej kolorytu, a czegóż więcej potrzebuje skóra muśnięta słońcem? :) Wykluczam tu silny trądzik i problemy skórne- niestety takie problemy potrzebują większej korekcji.
Mój makijaż na ciepłe dni musi być przede wszystkim bardzo szybki i bardzo lekki, ale widoczny.

Oczywiście na początek koryguję okolice oczu i aplikuję korektor. Jest to korektor HD Make Up For Ever nr 325



Nie nakładam podkładu! Moja skóra pracuje na najwyższych obrotach i wydziela sebum jak szalona. W związku z tym lubię mieć na niej jak najmniej. Aplikuję prasowany puder mineralny Hello Flawless Benefitu w odcieniu Honey. Uwielbiam go! Nakładam go specjalnym pędzlem kabuki z włosia syntetycznego, dzięki czemu wydobywam maksimum krycia. Skóra wygląda świeżo i makijaż jest praktycznie niewyczuwalny.


Na powiekę najlepiej sprawdza się u mnie cień w kremie z Benefitu w odcieniu No Pressure. Nakładam go palcem :) Mówiłam, że ma być szybko. Jest trwały, przez cały dzień nic się z nim nie dzieje, makijaż się nie "roluje" i ma bardzo przyjemną konsystencję, która ułatwia aplikację.


Linię rzęs podkreślam czarną wodoodporną kredką Sephory i lekko rozcieram jej granice, tak aby linia była miękka i rozmyta.


Tuszuję rzęsy. Mój ulubiony tusz to Sisley So intense. Koszmarnie drogi, ale genialny!


Podkreślam brwi. Tradycyjnie zestaw Smashboxa.


Na koniec muśnięcie bronzera Hoola Benefitu na policzkach i koniec! Maksymalnie 5 minut i to jest to :)




3 komentarze:

  1. Minimum wysiłku - maksimum efektu :) bomba!

    OdpowiedzUsuń
  2. 5 minut i gotowe -coś dla mnie. Wychodząc do pracy na pewno więcej czasu na umalowanie się nie znajdę. ;p lubię dłużej pospać :)

    OdpowiedzUsuń