środa, 20 lutego 2013

It's a kind of magic

Pamiętacie jeszcze tego posta, w którym zastanawiałam się nad stylizacją na karnawałowy bal przebierańców? Dawno to było, ale w końcu mam zdjęcia :) Nie jest ich co prawda zbyt dużo, ale myślę, że dobrze widać co i jak. Oczywiście moje przebranie składało się z tego co miałam "na stanie", więc nie ma się co spodziewać stylówy rodem z Władcy Pierścieni :P
Ach, no tak:
"diadem" zrobiłam z drutu z empiku i starego naszyjnika
elfie uszy lateksowe- Kryolan
sukienka kupiona dawno temu w second handzie za dyszkę
biżuteria- Diva










sobota, 9 lutego 2013

The Way You Look Tonight

Macie plany na walentynkowy wieczór? Ja niestety jestem uziemiona w pracy, ale i tak postanowiłam pokazać moją propozycję makijażu na walentynkową randkę :)
Na początek jednak w odpowiedzi na jedną z próśb krótki tutorial podkreślania brwi.
Oto co będzie potrzebne- a przynajmniej dla mnie jest to "brwiowy" niezbędnik, czyli: skośny pędzelek, zestaw cieni z woskiem (Smashbox) i spiralka, która jakoś zniknęła na zdjęciu- nie musi ona być super profesjonalna, wystarczy np. umyć spiralkę ze starego tuszu.


No to zaczynamy :)

Generalnie wyznaczamy sobie linie za pomocą patyczka/cienkiego pędzelka i rysujemy cieniem za pomocą skośnego pędzelka. Powstały kształt wypełniamy cieniem, a na koniec przeczesujemy spiralką, aby efekt był bardziej naturalny :) Ot cała filozofia.


A teraz makijaż step by step :)

Step 1. Na początek klasyczna linia tzw. banana wyrysowana szarobrązowym cieniem.


Step 2. Dodałam cień srebrzysto szary na środek powieki przy okazji rozcierając wcześniej położony cień  ciemniejszy.


Step. 3 Waniliowym opalizującym cieniem rozświetliłam wewnętrzny kącik oka. Dolną powiekę mocno zaznaczyłam pyłkiem w dosyć dziwnym kolorze różu opalizującego fioletem.

 Step 4. Zakochałam się w nowych kolorach kredek Sephory i zakupiłam 3, w tym tą w odcieniu butelkowej zieleni (na zdjęciu kolor jest chłodniejszy niż w rzeczywistości), którą podkreśliłam linię górnych rzęs. Kredkę roztarłam aby uzyskać rozdymiony efekt.


Step 5. Makijaż standardowo kończą wytuszowane rzęsy :)


Na koniec idiotyczne zdjęcie całości :P na rozweselenie.


środa, 6 lutego 2013

Start with basics

Bardzo mnie cieszy coraz większa popularność bloga :) Muszę serdecznie podziękować
Beauty Spot  oraz Happy Nails za wsparcie! Bez cennych rad Mady ciężko by mi było w ogóle odnaleźć się w całym tym świecie blogowania.

Chciałam dzisiaj odbiec trochę od makijażu w sensie dosłownym i troszkę napisać o pielęgnacji. Jako, że piękna cera jest zdecydowanie podstawą i na takiej każdy makijaż wygląda świetnie, to w zasadzie można spokojnie powiedzieć, że pielęgnacja i makijaż się uzupełniają.

Od razu zaznaczam, że na tym polu sama dopiero się rozwijam i pielęgnacja nigdy nie była moją mocną stroną. Natomiast odkąd zaczęłam trochę więcej uwagi poświęcać mojej skórze (i bądźmy szczere- więcej inwestować w kosmetyki) widzę jak mi się odwdzięcza. Podejrzewam, że nigdy nie będzie idealna- bo taka jest specyfika cery tłustej, ale mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że nie jest źle.



Od czego zaczynam? Dla mnie peeling to podstawa. Trzy razy w tygodniu, najlepiej gruboziarnisty, bo muszę czuć, może brzydko to zabrzmi- tarcie. Peelingi enzymatyczne są zdecydowanie za słabe i nie odczuwam po ich zastosowaniu takiego uczucia gładkości i czystości. Z tego powodu wybrałam mikrodermabrazję dr. Brandta. Drobinki ma małe ale ostre i pozostawia skórę super gładką. Jedynym minusem tego produktu jest jego cena.


Czasami robię też peeling zrobiony ze zmielonej kawy- też świetnie działa, no i jest zdecydowanie tańszy :P

Sprawą nadrzędną natomiast jest czysta skóra i tu wkracza demakijaż, którego ja bardzo nie lubię, więc jestem zwolenniczką produktów typu "woda z mydłem". Używam kremowego żelu do demakijażu z serii Yes to Carrots. Nie wiem w zasadzie czy można go nawet nazwać żelem, bo jest to bardzo gęsty kremowy kosmetyk. Może na początku taka forma mycia twarzy wydawać się dziwna, bo produkt się nie pieni, ale działa świetnie i szybko. W dodatku jest super wydajny, bo jednego opakowania używam- dodam, że codziennie- już 3 miesiąc. Wystarczy ilość kremu wielkości ziarnka grochu do umycia całej twarzy.



Powinno się skórę jeszcze tonizować, aby przywrócić jej właściwy poziom pH po tym całym myciu, ale muszę przyznać, że jakoś mi to umyka... chociaż tonik stoi smutny na półce.

Jak już martwy naskórek jest usunięty, skóra czysta i stonizowana :P- czas na krem.  I tu od niedawna nastąpił przełom w moim dotychczasowym "rytuale" pielęgnacyjnym, na który składało się nałożenie jakiegokolwiek kremu, o ile w ogóle pamiętałam, żeby to zrobić. Na mojej półce zagościł krem pod oczy (i co ważniejsze jest on regularnie używany!) oraz krem na noc.

Double serum Clarins to nowośc w mojej kosmetyczce i dopiero zaczynam je testować. Do tej pory mogę powiedzieć, że jest przyjemne w stosowaniu, ma bardzo ładny zapach i momentalnie się wchłania.


Jeżeli chodzi o krem pod oko to używam Rexaline Eye Hydra- Eye Zone.
Ma fajną, lekką konsystencję i daje przyjemne uczucie chłodzenia. Jest to krem intensywnie nawilżający z kwasem hialuronowym. Wygładza też drobne, pierwsze zmarszczki.  Lubię go też za higieniczne i ekonomiczne opakowanie z pompką próżniową- uwielbiam produkty w tego typu opakowaniach! Dodatkowo po boku jest pasek, gdzie widać zużycie kremu i możemy tą kwestię kontrolować. Bardzo dobrze współpracuje z kosmetykami do makijażu i nie podrażnia oczu- nie są one natomiast zbyt wrażliwe, więc nie jest to wyznacznik dla wrażliwców, lepiej sprawdzić.



Krem na dzień Olay Active Hydrating- do skóry tłustej. Uwielbiam jego ultra lekką konsystencję. Właściwie ma formułę żelu, więc wchłania się bardzo szybko, pozostawia uczucie nawilżenia i nie zostawia rzecz jasna tłustego filmu na skórze. Rewelacyjnie sprawdza się pod makijażem. Cena jest dodatkowym plusem :)



Krem nocny Biotherm Skin Ergetic Overnight.
Producent opisuje go jako krem regenerujący z naturalnymi składnikami aktywnymi z herbaty i zbóż. Dodatkowo zawiera kompleks wspomagający usuwanie toksyn ze skóry. Sprawdzony na osobach z wrażliwą skórą.
Ja mogę powiedzieć, że ma miłą konsystencję, która łatwo się wchłania. Nie zapycha porów i pięknie pachnie herbatą. Jest też dosyć wydajny.


Miałam napisać jeszcze o maskach ale chyba następnym razem :)