wtorek, 29 stycznia 2013

Mejkap mój codzienny

Ile czasu spędzacie nad codziennym makijażem? Ja uwielbiam pospać dłużej, więc 15 minut jest dla mnie absolutnym maksimum. Najważniejsza moim zdaniem jest  ładna i świeża cera-  taki efekt "robi" makijaż i jak uda mi się go osiągnąć (nie zawsze, oj nie zawsze się to zdarza :P), reszta jest formalnością. Delikatne cieniowanie powieki i kreska eyelinerem lub kredką, do tego róż na policzki. Na usta nakładam zazwyczaj balsam ochronny, ale przypominam sobie o tym dopiero po wyjściu z domu :)



Powinnam zrobić coś krok po kroku i pewnie niedługo się postaram, natomiast dzisiaj chciałam się jeszcze czymś pochwalić :)  Od dawna już narzekałam, że w moim wysłużonym kufrze nic mi się już nie mieści i nastawiałam się psychicznie na kupno nowego, większego, ale wciąż to odkładałam na "lepsze czasy". Dobra wiadomość jest taka, że już nie muszę o tym myśleć, bo dostałam taki na urodziny!!! Oto on.



Jego wielkim plusem jest funkcjonalność. Góra jest odpinana, więc można zabrać tylko jedną część, jeżeli nie potrzebujemy dużej ilości kosmetyków.
Świetne są kółka i rączka "walizkowa" dzięki czemu nie trzeba nadwyrężać kręgosłupa. Martwi mnie tylko kwestia ich wytrzymałości- ale to będę testowała w trakcie użytkowania :)
W środku również dosyć sensownie to wygląda, bo wszystko jest łatwo dostępne i widoczne.



Za bałagan przepraszam :) Nie miałam kiedy posprzątać po ostatniej studniówkowej sobocie.
Bardzo podobają mi się szufladki i układ mniejszego kuferka. Wszystko jest "na wierzchu", dzięki czemu pracowało mi się (po raz pierwszy) łatwo i przyjemnie. Ze starym kufrem musiałam czasem mocno się nagimnastykować, żeby znaleźć np. szminkę w jego ciemnych czeluściach.

Minusy? A i owszem, są. Nie podoba mi się, że wszystkie powierzchnie wewnątrz są wyściełane czarnym satynowym materiałem- bardzo niepraktyczne i ciężkie w utrzymaniu czystości. Wpadłam na to, że wyłożę środek taką gumą, którą się wkłada np. do szuflad w kuchni. Jeszcze nie wprowadziłam tego pomysłu w życie :)
Rączka "walizkowa" niestety wygląda dosyć delikatnie i boję się, że może prędko się uszkodzić.
Kufer sam w sobie jest też dosyć ciężki, więc jak rączka do ciągnięcia padnie, to jestem w biedzie.

W każdym razie, jak to mówią- darowanemu koniowi.... więc bardzo się cieszę :)

piątek, 25 stycznia 2013

Tak sobie myślałam, że minął Sylwester, a ja nie wrzuciłam żadnego makijażu na imprezę. Na szczęście trwa nadal gorący okres studniówkowy i rzecz jasna karnawał :) Nadrabiam więc zaległości i dodaję odważny i drapieżny makijaż na szaloną imprezę karnawałową. W dodatku mam szansę zaprezentować możliwości palety cieni Urban Decay Naked 2, którą niedawno opisywałam. Makijaż w całości wykonałam używając wyłącznie tych cieni. Dzisiaj to by było na tyle :)







wtorek, 22 stycznia 2013

Meeting with Mary

Powiem tak, pielęgnacja nie jest moja mocną stroną. I chociaż ostatnio na prawdę się w tym temacie podciągnęłam- zarówno w teorii, jak i w praktyce (w końcu używam pełnego zestawu kremów i co ważniejsze- nie zapominam!)- to pewnie nigdy w tej dziedzinie ekspertem nie będę.
Do czego zmierzam? Otóż do mojego małego spotkania z Mary Kay. Dałam się namówić na spotkanie z konsultantką tej marki, ponieważ wiele o niej słyszałam i byłam ciekawa. Teraz już mogę mówić, że znam i próbowałam. Dlaczego zatem nawiązałam na początku do pielęgnacji skoro w MK można znaleźć w zasadzie wszystko? Proste! Bo spodobała mi się zdecydowanie najbardziej :)
Nie będę się rozpisywała o marce, bo pewnie każdy ją zna- tylko ja do tej pory byłam nieświadoma :)

Za to wrzucam kilka zdjęć i napiszę coś o moich faworytach.



Sama konsultacja wygląda bardzo profesjonalnie, atmosfera jest miła, konsultantka zadaje dużo pytań, tłumaczy, opowiada i- co najważniejsze- pokazuje i udostępnia do testowania kosmetyki, jednocześnie pokazując jak właściwie ich używać. Mogłam sama przetestować produkty do makijażu i pomalować się :) Wybaczcie jakość zdjęć :) Byłam zbyt pochłonięta testami, by się nie ruszać i ładnie pozować.



Przejdźmy do produktów, które mnie najbardziej zainteresowały. Bardzo spodobał mi się zestaw peeling i krem do rąk satynowe dłonie, który wygląda tak: (niestety zapomniałam sama zrobić zdjęcia :))
Dłonie po porządnym złuszczaniu peelingiem i aplikacji jednego z dwóch kremów są na prawdę cudownie miękkie i po tym zimowym wysuszeniu, jakie nam funduje mróz i centralne ogrzewanie- moim zdaniem rewelacja.











Jak już jesteśmy przy satynie to polecam również zestaw Satynowe Usta- peeling i balsam odżywczy.



 Po zrobieniu tego zabiegu pomyślałam o moich klientkach, które czasem w ferworze przygotowań do imprezy czy ślubu zapominają o ustach i często zdarza się, że suchość i odstające skórki wołają o pomstę do nieba. Jeżeli o mnie chodzi, też nie zawsze pamiętam o pomadce ochronnej i raczej nie jestem wzorem do naśladowania. Po peelingu- zero skórek i super miękkie usta.


Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie hmm... zafascynowała, bo nie mogę powiedzieć, że przetestowałam- odżywka do rzęs Lash & Brow Building Serum.





Podobno działa jak RevitaLash, a jest o niemal połowę tańsza. W internecie opinie krążą różne. Może ktoś z Was próbował i ma zdanie na ten temat???












Moje ogólne wrażenia są pozytywne. Pielęgnacja bardzo ciekawa i dobrej jakości. Niestety nie zachwyciły mnie kosmetyki kolorowe. Jedynie podkład się obronił- ładne krycie i na długo zmatowił moją skórę. Ceny są dyskusyjne- jedni powiedzą, że są stanowczo zbyt wygórowane, a inni, że racjonalne w stosunku do jakości. Myślę, że musiałabym po testować dłużej, aby wyrobić sobie opinię na ten temat. Zachęcam aby każdy sprawdził sam :)

piątek, 18 stycznia 2013

Lady in distress- you have the right to be gorgeous!

Szaleje ostatnio z wpisami kosmetycznymi :)
Wypatrzyłam kolejną nowość! Zawsze miałam mieszane uczucia co do różu w kremie. Jakoś nie mogłam się do tego pomysłu przekonać i trzymałam się z uporem maniaka kosmetyków suchych. Stwierdziłam, że nadszedł czas na zmiany i postanowiłam dać szansę nowości z Benefitu- Fine One One. Nie ukrywam, że najpierw mój wzrok przyciągnęło piękne opakowanie- jak to z Benefitu :) Sami zobaczcie.



Producent opisuje produkt nie tyle jako róż w kremie, ale produkt wielofunkcyjny, który ma zapewnić nam natychmiastową, szybką poprawę wyglądu. Wykręcany trzykolorowy (koral, róż i jasny rozświetlacz) sztyft ma nam zapewnić błyskawiczne odświeżenie policzków i ust.


Dobra czas na test. Byłam bardzo ciekawa czy efekt jest rzeczywiście tak zniewalający. Oto efekty.




Muszę powiedzieć, że kolor jest rzeczywiście bardzo ładny, konsystencja miła, a produkt łatwy do aplikacji. Wystarczy jedno (dla naturalnego efektu) lub dwa (dla bardziej wyrazistego efektu) pociągnięcia na kości policzkowej. Później produkt należy delikatnie rozklepać aby kosmetyk wtopił się w skórę. Nałożyłam go również na usta- bardzo ładnie, w naturalny sposób podkreśla kolor ust.


Jestem szczerze zaskoczona efektem. Specjalnie nie robiłam makijażu oka, poza wytuszowaniem rzęs, aby móc zobaczyć czy rezultat będzie rzeczywiście tak promienny jak obiecuje producent.  Sami oceńcie, ale ja jestem na tak i chyba przekonam się do kosmetyków kremowych :)

wtorek, 15 stycznia 2013

Get naked

Nie, nie. Nic perwersyjnego się tu dzisiaj nie pojawi :) Sorry...

Natomiast pojawi się mój nowy zakup i cudowne odkrycie- paleta cieni do powiek Urban Decay Naked 2.

Może na początek kilka słów o marce Urban Decay, bo pewnie nie wszyscy znają. Do tej pory ich kosmetyki były dostępne- z tego co wiem- tylko przez intenet. Ta paleta pojawiła się w Sephorach i chodzą słuchy, że pojawi się tam więcej kosmetyków tej marki, co baaaaardzo mnie cieszy. Ale wracając do historii marki. Powstała w 1996 roku w Stanach Zjednoczonych, a założyła ją trójka znajomych: aktywistka walcząca o prawa zwierząt Sandy Lerner, jej przyjaciółka Wende Zomnir oraz David Soward. Marka specjalizuje się w kolorówce, ich produkty są zaskakujące i mają bardzo wysoką jakość. To, co dla mnie jest OGROMNYM plusem, to polityka pro- eko, jaką marka wyznaje. Kosmetyki nie są testowane na zwierzętach (jak widać da się stworzyć świetne kosmetyki bez potrzeby stosowania takich testów), a pędzle są syntetyczne.

Dobra dosyć gadania- pokazuję to cudo ;)




 Postanowiłam zrobić też kilka zdjęć z lampą, aby pokazać kolory cieni jak najlepiej. Nie są co prawda tak ładne, ale może wierniej odwzorowują rzeczywiste barwy. Powiem jeszcze, że cienie zachwyciły mnie nie tylko kolorami (świetne zestawienie zarówno na dzień, jak i na wieczór), ale przede wszystkim stopniem napigmentowania. Mają też na prawdę bardzo przyjemną konsystencję/strukturę- podchodzącą pod kremową, co powoduje, że łatwo się nimi pracuje. Jedyny mały minus ode mnie za tendencję do osypywania się podczas pracy.



A oto pędzel z syntetycznego włosia dołączony do zestawu. jak widać ma dwie końcówki: niewielką płaską, jak do korektora oraz puchatą dosyć dużą. Powiem szczerze, że dotychczas używałam pędzli syntetycznych w zasadzie wyłącznie do produktów mokrych/tłustych/płynnych, ale tym całkiem fajnie się pracuje. Właściwie to używam tylko końcówki większej, bo świetnie się nadaje do rozcierania.



Na skórze wyglądają tak:

Lampa

Światło dzienne


Na koniec, chociaż może powinny być na początku- dane praktyczne:
W palecie mamy:
- 12 cieni po 1,3g
- pędzel
- błyszczyk (muszę dodać, że jest słodziutki, pięknie pachnie miętą i nie mogłam go zmyć z ręki, więc supertrwały)
Koszt: 189zł w perfumerii Sephora


środa, 9 stycznia 2013

Test podkładów

Dostałam reprymendę i w końcu wrzucam kolejny post dotyczący kosmetyków. Dzisiaj będę testowała podkłady :) Znalezienie idealnego podkładu to bardzo często twardy orzech do zgryzienia. Z doświadczenia wiem, że wiele Pań ma z tym problem, bo.... najlepiej, żeby był lekki, ale kryjący, kryjący, ale żeby nie robił "maski" (swoją drogą- baaaaardzo wyświechtane stwierdzenie- ta maska), dodatkowo jeszcze żeby skóra się nie świeciła przez cały dzień, no i żeby był nawilżający. Tak, to chyba tyle. Możecie się ze mną nie zgodzić, ale wg. mnie takiego podkładu- jeszcze- nie ma (jak tylko się pojawi, dam znać, a jeżeli ktoś taki zna, proszę o znak :)). Czyli jesteśmy w tej samej sytuacji, co w przypadku szminki.  Moim zdaniem najlepiej jest się skupić na, powiedzmy dwóch właściwościach, na których najbardziej nam zależy, np. krycie i matowienie, lub lekka konsystencja i nawilżenie. Trzeba dodać, że takie właściwości najczęściej idą w parze :)
Zaczynajmy


Na pierwszy ogień idzie Revlon Color Stay



Przede wszystkim kryjący, ma filtr SPF 6, jest też beztłuszczowy, więc powinien się świetnie sprawdzać na cerze tłustej, lekka konsystencja- tyle od producenta.

Moje doświedczenia:
- kryje świetnie
- trzyma się doskonale i skóra nie wyświeca się tak szybko- ale się wyświeca (jak mówiłam nie ma takiego podkładu, który by ją zmatowił na cały dzień :)
- konsystencja jest miła, ale nie nazwałabym ją lekką
Czyli to w zasadzie plusy
- ode mnie minus za cholernie niepraktyczne opakowanie. Brak pompki uniemożliwia pobranie odpowiedniej ilości podkładu- zazwyczaj wylewa się go więcej, wszystko się gdzieś maże, podkład się marnuje. Apeluje do producenta o przemyślenie tej kwestii!

Serce mnie boli, że wstawiam to zdjęcie, gdzie jak na dłoni widać moje wspaniałe i okazałe pory- ale znajcie mą odwagę.


Efekt jak widać niezły :)

Kolejnym niech będzie Make Up For Ever HD


Co obiecuje nam producent?
-  na skórze niewidoczny (jak to kosmetyki HD powinny)
- krycie średnie do pełnego
- beztłuszczowy i wzbogacony o składniki nawilżające
- konsystencja, która zapewnia łatwe użytkowanie

I powiem tak... Nie wiem jak tam jest z tym nawilżeniem (może nawilża, może nie), ale do niczego innego przyczepić się nie mogę. Rzeczywiście ładnie kryje i nie tworzy (to też kwestia aplikacji) widocznej warstwy, rozprowadza się też dosyć łatwo. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych. Minusem jest cena- dosyć wygórowana. Za to dodatkowy plus to bardzo szeroka gama kolorystyczna.

Efekty:


Następny w kolejce Benefit Hello Flawless Oxygen Wow


Podkład rozświetlająco- dotleniający. Wzbogacony o specjalny kompleks Hydrating Oxygen WOW pobudzający komórki do produkcji tlenu oraz witaminy C i E.
Bardzo wysoki filtr ochronny bo aż SPF25- moim zdaniem duży plus!
Również beztłuszczowy- jak poprzednicy- moja skóra (widać gołym okiem jak wygląda) nie toleruje substancji tłuszczowych, sama produkuje ich dostatecznie dużo.
Bardzo lekka konsystencja.

Co ja mogę o nim powiedzieć? Konsystencja rzeczywiście jest wspaniała, bardzo lekka i świetnie się rozprowadza. Jeżeli chodzi o krycie to powiedziałabym, że na średnim poziomie- jak dla mnie wystarczające- to co trzeba można dokryć korektorem. Rzeczywiście bardzo ładnie dopasowuje się do koloru skóry i raczej nie ma problemu z wyborem koloru, bo gama jest szeroka. Daje bardzo naturalny rezultat.
Uwielbiam opakowanie- jest próżniowe, dlatego podkład można zużyć do cna i nic się nie marnuje!
Generalnie kolejny z moich ulubionych.
Jedyne co mogę mu zarzucić, to to, ze cera dosyć szybko się wyświeca.



Ostatni Bare Minerals- podkład mineralny w pudrze



- Jedyny w tym gronie podkład w odmiennej formie- pudrowej. Myślę, że nie jesteśmy jednak jeszcze przekonani do tego rodzaju produktów. Często Panie boją się, że jeżeli produkt jest w formie pudru, to będzie wysuszał skórę. Jest to błędne przekonanie, bo podkłady Bare Minerals to czyste minerały, czyli makro i mikroelementy, których nasza skóra potrzebuję i robią jej tylko dobrze :P
Występuje w dwóch wersjach oryginal (z drobinkami rozświetlającymi) oraz matowej- w zależności od potrzeb.
Ja mam wersję oryginal, chociaż w moim przypadku lepiej sprawdziłaby się matowa.

Co mogę powiedzieć? Podkład idealny na lato, szybka i łatwa aplikacja (najlepiej pędzlem kabuki), kryje świetnie- tak jak podkład płynny. Praktycznie niewyczuwalny na twarzy.
Bardzo trwały, trzyma się świetnie. Bardzo wydajny.
Kwestia przekonania się do odmiennej formy. Ja zimą i tak wolę przerzucać się na klasyczne płynne podkłady, ale latem do niego powracam :)



Finito! :) Nie mam już siły dalej pisać.

niedziela, 6 stycznia 2013

Parties and fairytales

Otóż temat jest taki, że idę na karnawałowy bal... i jest to bal przebierany, tzw. tematyczny. Temat to: magia, wróżki, elfy itd.
Siedzę więc i myślę. Stroju wypożyczać nie zamierzam, bo z reguły są strasznie tandetne i plan mam taki:

 Sukienkę znacie ze zdjęć, które tu wrzucałam, ale dla przypomnienia :)


Została tylko skrócona do wysokości za kolano.. i wyprasowana :p

Do tego mam złote baleriny i pasek.

Myślałam o mejkapie i fryzurze, bo pewnie te dwa elementy zrobią większość stylizacji. Znalazłam kilka zdjęć.






Fairy-hair-2_large

Jeżeli macie jakieś pomysły, to słucham! :)