czwartek, 23 maja 2013

Kobiety lubią brąz...

... i pomimo, że o szkodliwym działaniu promieni słonecznych trąbi się wszędzie, to nie da się temu zaprzeczyć. Lubimy złocistą, opalona skórę, która wygląda zdrowiej i bardziej promiennie. Oczywiście pod warunkiem, że nie przesadzimy :p
Więc co zrobić? Oczywiście pytanie jest retoryczne :) Temat, który zamierzam dzisiaj poruszyć tez jest ostatnio wszędzie wałkowany. Jeżeli chcemy cieszyć się dłużej gładką, ładna skórą to trzeba zminimalizować smażenie się na słońcu (ale podczas urlopu i tak nikt mnie nie powstrzyma- zabiorę ze sobą filtry :)). Z pomocą przychodzą samoopalacze, a na rynku jest ich teraz zatrzęsienie.
Ja do testu wybrałam samoopalacz do twarzy marki Vita Liberata. Marka chciała stworzyć produkty bezpieczne dla skóry, czyli wolne od chemikaliów, parabenów (chociaż ich szkodliwość to akurat kwestia dyskusyjna) , alkoholu i perfum. Za to zawierają mnóstwo odżywczych ekstraktów organicznych, które nawilżają skórę. W efekcie kosmetyki są w 80% organiczne i przebadane dermatologicznie.

Czas na test. Na początek produkt. Spośród trzech wybrałam najjaśniejszy wariant.


Zapewne pamiętacie moją cerę z poprzednich zimowych wpisów, ale dla przypomnienia.


A teraz garść informacji technicznych. Samoopalacz jest brązujący, to znaczy, że jest zabarwiony i od razu daje efekt. Jest bardziej żelowy niż kremowy. Jeżeli chodzi o zapach, to nie jest nieprzyjemny, ale da się delikatnie wyczuć specyficzny zapach samoopalacza.


 Tak wygląda po rozsmarowaniu na ręku.



Nie muszę chyba nikomu mówić, że przed aplikacja lepiej jest najpierw na twarz nałożyć krem nawilżający, aby kosmetyk wchłonął się równomiernie.

Oto efekt. Przepraszam, nadal nie kupiłam ładowarki do aparatu... leń ze mnie!



A teraz na koniec porównanie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz