wtorek, 15 stycznia 2013

Get naked

Nie, nie. Nic perwersyjnego się tu dzisiaj nie pojawi :) Sorry...

Natomiast pojawi się mój nowy zakup i cudowne odkrycie- paleta cieni do powiek Urban Decay Naked 2.

Może na początek kilka słów o marce Urban Decay, bo pewnie nie wszyscy znają. Do tej pory ich kosmetyki były dostępne- z tego co wiem- tylko przez intenet. Ta paleta pojawiła się w Sephorach i chodzą słuchy, że pojawi się tam więcej kosmetyków tej marki, co baaaaardzo mnie cieszy. Ale wracając do historii marki. Powstała w 1996 roku w Stanach Zjednoczonych, a założyła ją trójka znajomych: aktywistka walcząca o prawa zwierząt Sandy Lerner, jej przyjaciółka Wende Zomnir oraz David Soward. Marka specjalizuje się w kolorówce, ich produkty są zaskakujące i mają bardzo wysoką jakość. To, co dla mnie jest OGROMNYM plusem, to polityka pro- eko, jaką marka wyznaje. Kosmetyki nie są testowane na zwierzętach (jak widać da się stworzyć świetne kosmetyki bez potrzeby stosowania takich testów), a pędzle są syntetyczne.

Dobra dosyć gadania- pokazuję to cudo ;)




 Postanowiłam zrobić też kilka zdjęć z lampą, aby pokazać kolory cieni jak najlepiej. Nie są co prawda tak ładne, ale może wierniej odwzorowują rzeczywiste barwy. Powiem jeszcze, że cienie zachwyciły mnie nie tylko kolorami (świetne zestawienie zarówno na dzień, jak i na wieczór), ale przede wszystkim stopniem napigmentowania. Mają też na prawdę bardzo przyjemną konsystencję/strukturę- podchodzącą pod kremową, co powoduje, że łatwo się nimi pracuje. Jedyny mały minus ode mnie za tendencję do osypywania się podczas pracy.



A oto pędzel z syntetycznego włosia dołączony do zestawu. jak widać ma dwie końcówki: niewielką płaską, jak do korektora oraz puchatą dosyć dużą. Powiem szczerze, że dotychczas używałam pędzli syntetycznych w zasadzie wyłącznie do produktów mokrych/tłustych/płynnych, ale tym całkiem fajnie się pracuje. Właściwie to używam tylko końcówki większej, bo świetnie się nadaje do rozcierania.



Na skórze wyglądają tak:

Lampa

Światło dzienne


Na koniec, chociaż może powinny być na początku- dane praktyczne:
W palecie mamy:
- 12 cieni po 1,3g
- pędzel
- błyszczyk (muszę dodać, że jest słodziutki, pięknie pachnie miętą i nie mogłam go zmyć z ręki, więc supertrwały)
Koszt: 189zł w perfumerii Sephora


5 komentarzy:

  1. te cienie musza cos w sobie miec skoro tyle ludzi o nich pisze, ale ta cena jednorazowo na paletke wydaje sie byc kosmiczna ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak myślałam, że po obliczeniach wyszło mi, że to jest ok 15zł za jeden cień :)Czyli w zasadzie niedrogo

    OdpowiedzUsuń
  3. Do mnie leci właśnie Naked2 i juz nie moge się doczekać. Pierwszą Naked bardzo polubiłam, mam nadzieje ze i ta mnie nie zawiedzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba mogę Ci to zagwarantować. Ja jestem zakochana! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też dużo słyszałam o tych cieniach i widziałam efekty na oku. Robi wrażenie. :)))

    OdpowiedzUsuń